jesienią drzewa
nie mają żagli
stoją niewrażliwe
na wiatr
opłatki śniegu
topnieją na języku
przyjmuję
błogosławieństwo zimy
znów ta obawa że lasów
ze stanu śmierci klinicznej
nie uratuje wiosna
nie wystrzeli szampan słońca
wszystko i tak
rozstrzyga się latem
podczas kłośby
w zbożny czas