Może zdążę napisać o wiośnie
nim zszarzeją trawy
opustoszeją gniazda
umilkną zmęczone skowronki
Ujawniam swoje liryczne ja wpatrzone w niebo
W dzień skrzydła sójki kradną światłu błękit
otwierając na oścież okno w chmurach
Kwietniowe noce rozświetla agonia Lirydów
w mezosferze znajdują swój kres a przecież
ciężkie od marzeń powinny opaść na ziemię
Tu wciąż biega wiosna
strąca kwiaty nie bacząc na leniwe chrząszcze
co na czas nie zapyliły magnolii
maluje obrazy i natychmiast je drze
zanim nasycę się widokiem już ich nie ma
W czereśniowym sadzie cisza
ściągnięty welon porwał wiatr